placki ziemniaczane ze śledziem gessler

Placki po węgiersku ; Placki ziemniaczane ze śledziem; Farszynki z kapustą ; Kartacze albo cepeliny ; Gulasz paprykowy i placki po węgiersku Składniki (na 8 porcji): gulasz: 600g szynki wieprzowej (lub łopatki) 2 cebule 1 duża marchew 2 papryki (dałam mrożoną) 500ml passaty pomidorowej (lub puszka krojonych pomidorów) 1 ząbek czosnku Fakt, że tereny dawnej Polski zamieszkiwało kilka milionów Żydów musiał wywrzeć i wpływ na kuchnię polską. Nie przesadzimy zatem mówiąc, że obie kultury kulinarne na przestrzeni wieków się przenikały: z kuchni żydowskiej pochodzą prawdopodobnie takie dania, jak gołąbki czy nawet placki ziemniaczane. Nie tylko gefilte fish Przepis i sposób przygotowania na: placki ze śledziem. Filety śledziowe solone moczę w wodzie przez pare godzin, co jakiś czas zmieniając wodę. Jajka ubiłam, dodałam śmietanę, mąkę i odrobinę mleka. Doprawiłam przyprawą do ryb i pieprzem cytrynowym. Wymieszałam. Magda Gessler ma na to jeden prosty sposób. Wystarczy dodać sekretny składnik, który sprawi, że placki zawsze będą rumiane i chrupiące. Placki ziemniaczane. (AKPA, Pixabay) Placki ziemniaczane to jedna z najpopularniejszych potraw kuchni polskiej. Placki ziemniaczane Magdy Gessler. Przepis na chrupiące i delikatne. Zwróć uwagę na proporcje. Placki ziemniaczane Magdy Gessler to przepis na udany obiad. Słynna restauratorka znana jest z tego, że prosi o porcję tego dania w miejscu, gdzie planuje przeprowadzić rewolucje. nonton film game of thrones season 6 sub indo indoxxi. U Fukiera na świątecznym jarmarku bożonarodzeniowym. Ile trzeba zapłacić za przysmaki od Magdy Gessler? Na fanpage "U Fukiera" pojawiła się informacja o otworzeniu od 1 grudnia świątecznej budki na warszawskim jarmarku bożonarodzeniowym. "Czeka na Was nasza chatka pełna gorących i świeżych pyszności, apetycznych słodkości oraz rozgrzewających trunków i napojów" - napisano. Oprócz zaproszenia zamieszczono również cennik. Jak pewnie się domyślacie, jest na bogato. Dalszy ciąg artykułu znajduje się pod materiałem wideo Polecamy: Dania Magdy Gessler, które pokochali Polacy. Oto najlepsze przepisy Ile kosztują świąteczne przysmaki od Magdy Gessler? Przykładowo za pajdę chleba z wędzonką po warszawsku trzeba zapłacić 18 zł. Jeszcze droższa jest kajzerka z dodatkami - kosztuje 22 zł. Jeżeli mielibyście ochotę na placki ziemniaczane, jedna sztuka bez dodatków jest po 6 zł. Z tatarem ze śledzia to natomiast już 12 zł. Budka "U Fukiera" ma też napoje. Zimowa herbata za 15 zł, gorąca czekolada za 18 zł czy grzane wino za 20 zł. Poniżej możecie zobaczyć cały cennik, który został zamieszczony na fanpage'u. W budce "U Fukiera" kupić świąteczne dania na wynos. Słoik czystej zupy grzybowej kosztuje tu 70 zł. Niewiele tańszy jest bigos na winie czy gołąbki - za każde zapłacicie 60 zł. Barszcz czerwony kosztuje 50 zł, podobnie jak flaki czy żur. Nie mogło oczywiście zabraknąć także suszonych oraz marynowanych grzybów, ogórków kiszonych i kiszonej kapusty. "Czemu tak drogo?" - pyta jedna z internautek po zapoznaniu się z cennikiem. "Przykro nam, że ceny nie sprostały Pani oczekiwaniom" - odpowiada restauracja "U Fukiera". "Może by i sprostały, bo stać mnie na to. Ale Pani Magda w "Kuchennych Rewolucjach" zawsze komentuje, że za drogo, a okazuje się, że u Was najdrożej" - zwraca uwagę kobieta. "Dobre, ale nie każdego stać. Wszędzie drogo, bo inflacja wiadomo, ale u pani Magdy najdrożej. W ten sposób nie przyciągnie klienteli na stałe. Podczas "Kuchennych rewolucji" zawsze niby za drogo pani Magdzie u osób biorących udział w przemianie a sama ma ceny z galaktyki" - wtóruje jej następna. "Za słoik zupy 50 zł, halo?!? Co za ceny kosmiczne!!!" - kolejna osoba nie kryje swojego zdumienia. Jeżeli chodzi o sam smak produktów oferowanych przez Magdę Gessler na świątecznym jarmarku, zdania się podzielone. Nie każdemu i nie wszystko smakowało. Kwestia gustu. "Raczej mocno średnio. Schabowy zaparowany, wyjęty z zamkniętego pojemnika. Polecam zimową herbatę" - dzieli się swoją opinią internauta. "Kajzerka ze schabowym i kiszoną kapustą Bardzo dobra. Pychota. Polecam" - zachwala inna osoba. Ci, którzy odwiedzili stoisko Magdy Gessler na jarmarku świątecznym i nie odstraszyły ich ceny, bardzo chwalą również miłą obsługę. Przeczytaj również: Magda Gessler czy Mateusz Gessler? Porównujemy świąteczne oferty restauratorów Robert Makłowicz o kulinarnych błędach Polaków Najgorsze błędy podczas gotowania bigosu. Też je popełniasz? Potrawy wigilijne Sposób przygotowania: Placki ziemniaczane ze śledziem i twarożkiem Twarożek przekładamy do miseczki i rozcieramy go ze śmietaną. Dodajemy posiekany koperek i szczypiorek, doprawiamy solą i pieprzem – odstawiamy. Śledzia kroimy na kawałki na 1 kęs. Ziemniaki obieramy i ścieramy na tarce o grubych oczkach. Do ziemniaków dodajemy jajko i mąkę, doprawiamy do smaku solą i pieprzem – mieszamy. Na patelnie wlewamy dość sporą ilość oleju – rozgrzewamy go. Na gorący olej kładziemy łyżką partię ciasta ziemniaczanego, formując małe placuszki – ogień zmniejszamy. Placuszki smażymy na nie dużym ogniu po 3-5 minut z każdej strony. Usmażone placuszki przekładamy na ręcznik papierowy i odsączamy je z nadmiaru tłuszczu. Na każdym placuszku kładziemy łyżeczkę serka ziołowego a na nim pokrojone śledzie, dekorujemy koperkiem, oprószamy grubo zmielonym czarnym pieprzem – serwujmy na gorąco lub zimno. Smacznego. Podobne przepisy - Widzę w Polsce kompletnie bezpłodną anarchię. Bardzo dziwny to naród. Brakuje nam tradycji, bo ta wyfrunęła wraz z życiem rodziny i całych pokoleń, które zostały stracone przez wojny, powstania. Brakuje nam poczucia bezpieczeństwa pokoleniowego, które jest we Włoszech, Hiszpanii, Francji – tam niezależnie od tego, co by się działo, zawsze jest oparcie w rodzinie. W Polsce oparcie jest w zasadzie w niczym, dlatego że całe pokolenia inteligencji, arystokracji duchowej zostały po prostu zniszczone - z Magdą Gessler rozmawiamy o polskiej kuchni, roślinnej zmianie i ciałopozytywności. "Polacy to naród, który siedzi w komórce. W Londynie, jak się jedzie metrem, widać, że ludzie wyciągają książki. W Paryżu i w Moskwie też. W Polsce głównie wszyscy siedzą w internecie i przyswajają plotki" "Dla młodych ludzi nie istnieje nic innego niż piękno fizyczne. Zapominają kompletnie o wnętrzu, mózgu, rozwoju osobistym. Trzeba z tym walczyć" - mówi, pytana o nasz stosunek do ciała "Polska kuchnia naprawdę jest nieprawdopodobnie ciekawa, bo mamy wszystkie możliwe kuchnie, jakie sobie tylko wymarzymy. Mamy naturalne fusion, tylko historyczne" Rozmawiamy o tym, dlaczego źle przyrządzony tatar świadczy o braku szacunku dla autorytetów i o rosnącej popularności kuchni roślinnej Więcej wywiadów znajdziesz na stronie głównej O tym, co Magda Gessler jada na śniadanie opowiadają mi Renata Łosicka i Elżbieta Stawarz, ekipa beauty, która od wielu lat dba o przygotowanie do nagrań niekwestionowanej gwiazdy polskiej kuchni. Zazwyczaj są to soczyste pomidory, dobrej jakości polski twaróg doprawiony rzodkiewką i szczypiorem, dużo kopru i innych ziół, na których zdaniem Gessler Polacy oszczędzają. Do tego czarna kawa i świeżo wyciskany sok pomarańczowy. - Nikt nie kicha publicznie poza mną, bo jestem uczulona na kawę i sok pomarańczowy. Jak piję je razem, to jest szaleństwo - stwierdza. Magda Gessler Foto: VIPHOTO Kawał surowego posiekanego mięsa, czyli o zaprzeczaniu autorytetom Polacy oglądają “Kuchenne rewolucje” od 2010 r. Nie przestaje mnie jednak zaskakiwać, że bohaterowie kolejnych odcinków nie odrabiają lekcji z poprzednich sezonów. Po tylu latach dalej większość osób nie potrafi przyrządzić tatara zgodnie z pani sugestiami, a przecież mogliby zabłysnąć. Magda Gessler: Widzę w Polsce kompletnie bezpłodną anarchię. Zaprzeczanie wszelkim autorytetom, czyjejś wiedzy, jest siłą Polaków. Myślą, że jeżeli powiedzą "nie" - to są mądrzejsi, silniejsi i lepsi. Nie wiem, na czym to polega, bo to dotyczy nie tylko restauracji, które rewolucjonizuję, ale i tych, które mają gwiazdki Michelina. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie, którzy naprawdę powinni rozumieć kuchnię, robią w tatarze błędy podstawowe i zasadnicze. On po prostu jest nie do strawienia. Dają nam po prostu kawałek surowego mięsa posiekanego, nawet w restauracjach, gdzie są bardzo wysokie ceny. Bardzo dziwny to naród. Brakuje nam tradycji, bo ta wyfrunęła wraz z życiem rodziny i całych pokoleń, które zostały stracone przez wojny, powstania. Brakuje nam poczucia bezpieczeństwa pokoleniowego, które jest we Włoszech, Hiszpanii, Francji – tam niezależnie od tego, co by się działo, zawsze jest oparcie w rodzinie. W Polsce oparcie jest w zasadzie w niczym, dlatego że całe pokolenia inteligencji, arystokracji duchowej zostały po prostu zniszczone. Odbudowanie tego jest jak odbudowywanie lasu. To są setki lat. Tym bardziej, że system, w którym żyjemy wraca do średniowiecza zamiast rozwijać otwartość umysłu. Mówi Pani o tej otwartości umysłu, a ja sobie pomyślałam, że zjawiskiem towarzyszącym niechęci do odrabiania lekcji, o której przed chwilą rozmawiałyśmy jest niechęć do eksploracji. Możliwość poznawania świata częściowo zależy od sytuacji finansowej czy kompetencji społecznych. Podróżowanie, choć bardziej dostępne niż kiedyś, wciąż jest doświadczeniem zarezerwowanym dla ograniczonej grupy osób. Jesteśmy narodem, który najwięcej i najczęściej podróżuje internetowo. Jest to naród, który siedzi w komórce. Bardzo mało nacji jest tak uzależnionych od telefonów jak Polacy. W Londynie, jak się jedzie metrem, widać, że ludzie wyciągają książki. W Paryżu i w Moskwie też. W Polsce głównie wszyscy siedzą w internecie i przyswajają plotki, różne ciekawostki, a informacja, która pochodzi z internetu jest dla nich święta. Kuchnia jest tego ofiarą, bo coraz bardziej oddalamy się od kuchni polskiej, a zaczynamy układać kuchnię według kolorów, zupełnie zapominając o tradycji, o tym, że jedne rzeczy pasują, drugie nie. Tymczasem mamy jakieś podstawy kuchni, od których powinniśmy wychodzić. Niestety kucharzom wystarczą połączenia smaków i składników. Ja to widzę szczególnie w Masterchefie, gdzie te układanki są naprawdę czasami kompletnie niejadalne i nielogiczne. Internet jest szeroki. Teoretycznie, jak się chce, można znaleźć tam bardzo dużo potrzebnej wiedzy. Można się wiele nauczyć o podstawach komponowania smaków i różnych kuchniach. Jest masa materiałów, które mogą pomóc tę wiedzę zbudować. Ale wygląda na to, że wielu naszych rodaków – zwłaszcza ci, którzy dopiero wchodzą w branżę gastronomiczną – podchodzi do tego bardzo powierzchownie. Za mało jest wiedzy na temat samej polskiej kuchni. Uciekamy w jakieś niesamowite kompilacje między Tajlandią a Peru. Zupełnie zapominamy o tym, że w Polsce od dawna marynowano solą w ten sam sposób, jak w Peru marynuje się za pomocą cytryn (ceviche, przyp. red.). Zapominamy, że mamy nasze tradycje, z których niektórzy kucharze fantastycznie korzystają. Tutaj mówię o Marcinie Popielarzu z Białego królika czy Przemku Klimie z Bottiglieri1881 (krakowska restauracja z gwiazdką Michelin - przyp. red.). To jest nowe pokolenie młodych polskich kucharzy, którzy naprawdę są fenomenalni. Kiedyś rozmawiałam z Robertem Makłowiczem o tym, że paradoksalnie w stolicy łatwiej jest znaleźć dobrą restaurację prezentującą jedną z kuchni świata niż taką z dobrym polskim jedzeniem. Lokale z sushi, pizzą, azjatyckimi wariacjami są na każdym rogu. Znaleźć uczciwe polskie jedzenie przygotowywane z szacunkiem dla produktu to już większy wyczyn. Często takie menu znajdujemy dopiero w bardziej wykwintnych lokalach. W Warszawie tak. Natomiast uważam, że to wszystko, co się zdarzyło poprzez "Kuchenne rewolucje" to przede wszystkim gloria dla tej podstawowej kuchni polskiej bez wygłupów. Tradycyjnej szlacheckiej i mieszczańskiej, która jest bardzo ciekawa, smaczna i której wszyscy Polacy poszukują. W restauracjach zaczęła się pojawiać dziczyzna, króliki, indyki czy perliczki, które są w Polsce w dużej ilości i wcale nie są drogie. Przez te trzysta odcinków “Kuchennych rewolucji” odbudowałam to, co mogłam. Bardzo dużo restauracji mimo covidu się jednak utrzymało - zaczynają sprzedawać jedzenie w formie dań garmażeryjnych i widzą w tym ogromną przyszłość. Takim przykładem jest Gospoda Ziemia Brańska, która fenomenalnie robi kuchnię podlaską. Stwierdzili, że kiszkę ziemniaczaną mogą sprzedawać jako rarytas na całą Polskę. W tej chwili kiszka ziemniaczana od nich jest jednym z produktów, który jest najbardziej popularny w Polsce. Nie mówiąc o kompocie z rabarbaru. Mam wrażenie, że tempo zmian jest wciąż wolne, że to jeszcze pełzająca rewolucja. Mnie się wydaje, że Warszawa ma lekko zakrzywione spojrzenie. Ci co mieszkają w stolicy tęsknią za dawnymi smakami, ale dla nich również pójście do tajskiej czy gruzińskiej knajpy jest absolutnym wykładnikiem tego, że awansowali społecznie i są super. W Warszawie jest bardzo mało polskiej kuchni i było najmniej „Kuchennych rewolucji”. W stolicy one się przyjmują najtrudniej. Z drugiej strony Dyspensa działa od kilkunastu lat, a Fukier 6 marca skończył 30. Trzeba przyznać, że to jest prosta kuchnia, po którą się stoi w kolejce, coś, czego ludzie pragną i co chcą jeść: kaczka, prawdziwy tatar, nóżki, dobry pasztet, placki ziemniaczane z tatarem ze śledzia. Proste rzeczy. Magda Gessler Foto: VIPHOTO Wiara w warzywa, czyli o kilogramach i szansach na dobrą pracę Czy częścią procesu zmiany i doceniania naszych polskich smaków jest tocząca się w tle – jeszcze powoli, ale w sumie coraz szybciej – roślinna rewolucja, która się przetacza przez Polskę? Ludzie coraz chętniej sięgają po roślinne składniki, a to często oznacza lokalność i odkopywanie smaków, potraw, połączeń, które w naszej kuchni były od dawna. Polska kuchnia naprawdę jest nieprawdopodobnie ciekawa, bo mamy wszystkie możliwe kuchnie, jakie sobie tylko wymarzymy. Mamy naturalne fusion, tylko historyczne. Mamy Szwedów, czyli ryby na słodko, których nikt na świecie nie jest w stanie zjeść poza Szwecją, Danią, Polską i kuchnią żydowską. Lubczyk w daniach na Podkarpaciu i w Małopolsce to zasługa zaboru austriackiego. Podlasie, Ukraina, Wilno – tam jest słodko-kwaśno. Kuchnia każdej części kraju jest pod jakimś wpływem. Wpływy kuchni włoskiej to warzywa, które przyszły razem z królową Boną. Poza tym sporo kuchni niemieckiej i rosyjskiej. Nie wyobrażamy sobie, ile mamy takich zapożyczeń. Konsekwencją trendu na jedzenie warzyw, jest to, że niekoniecznie musimy siedem razy w tygodniu na każdy posiłek jadać mięso. Zaczynamy się bać o nasze zdrowie, bo wiemy, że bez tego nie mamy pracy. Mówienie komuś, że się źle czujemy, szczególnie w erze covidu, jest bardzo nie na miejscu, bo wzbudza w ludziach strach, nawet jeśli to zwykły katar. Zdrowie w tej chwili jest ważne dla młodych i świadomych ludzi. Mięso jest bardzo modne, szczególnie czerwone - jak steki - ale codzienność często polega na jedzeniu diet pudełkowych, które mają z góry określoną liczbę kalorii. Nie możemy mieć nadwagi, bo nie dostaniemy pracy, a wygląd niestety jest w tej chwili rzeczą podstawową do tego, żeby mieć przepustkę do sukcesu, do grupy społecznej, która zwycięża, ma pieniądze. Gdy jesteśmy o kilka kilogramów więksi, to jest to źle widziane i oceniane negatywnie. To jest absolutnie sytuacja, z którą ja się nie zgadzam i nie utożsamiam. Uważam, że każdy jest wartościowy, ale fałszywy kanon piękna zabiera nam odwagę do bycia sobą i buduje fałszywy obraz "sukcesu". Świat Facebooka i Instagrama tak wykreował rzeczywistość, że dla młodych ludzi nie istnieje nic innego niż piękno fizyczne. Zapominają kompletnie o wnętrzu, mózgu, rozwoju osobistym. Trzeba z tym walczyć. To zaczyna się trochę przełamywać. Ciałopozytywność zachęca, by mniej się koncentrować na tym jak wyglądamy, ile ważymy. Ludzie są bardzo skoncentrowani na tym, jak wyglądają, a dodatkowo pracują po kilkanaście godzin na dobę, podporządkowując życie pracy. Niby mówią, że nie, ale ja widzę wokół siebie młodych przepracowanych, zestresowanych, ale ambitnych i chcących zrobić w życiu "coś więcej". Świat zwariował i jeszcze utwierdza fałszywy kanon piękna, o którym mówiłam wcześniej. Ale być może coś się też zaczyna też zmieniać na plus. Świadomość, że to co jemy ma znaczenie i wpływ na pracę naszego organizmu, mózgu. Na to czy jesteśmy zdrowi, uśmiechnięci, czujemy się lekko i pełni sił. Że jedzenie to nasz motor i paliwo nie tylko na najbliższy czas, lecz także inwestycja na całe życie. Dlatego zaczynamy na przykład wierzyć bezgranicznie w warzywa i owoce – pomidory, cudowną sałatę, genialną polską kapustę, w warzywa strączkowe, bób, fasolkę szparagową, kalafiory. To jest konkretny trend, który jest bardzo mocny. Wyznaje go mój syn (Tadeusz Müller; przyp. red.) i robi różne szalone kulinarnie rzeczy, łącznie ze schabowym... sama nie wiem z czego dokładnie, ale jest obłędny. Schabowy nie schabowy. Trend na korzystanie z tych wszystkich roślinnych i lokalnych składników bardzo mi się podoba. Ale trend na dostosowywanie całego życia do pracy już mniej. To jedno z drugim idzie w parze, proszę mi wierzyć. Tego nie można oddzielić. Bardzo to jest mało liberalne, ale tak jest. Jeżeli ktoś jest ciut za gruby, to komentarze są mocno za grube. To jest smutne i to nie buduje nas pozytywnie. Jeśli mnie ktoś zapyta – zawsze stanę za tolerancją, akceptacją i miłością - do świata, ale głównie do samego siebie. Czy tracimy w tym wszystkim jakąś radość życia? Tracimy człowieczeństwo. Ale też – szukając plusów – staramy się być czujniejsi. Nie mówi się już, że ktoś ma nadwagę, bo dużo je, tylko dlatego, że być może ma jakiś problem… Staramy się znaleźć przyczynę, pomóc. Z jakiego powodu? Załamanie nerwowe, zaburzenia zdrowia psychicznego, hormonalne, leki, choroba? Mam przynajmniej taką nadzieję, że w ludziach jest na tyle dużo empatii i dobra, że w tym kierunku to może iść. Magda Gessler z dziećmi - Tadeuszem i Larą - na imprezie z okazji 10-lecia Kuchennych Rewolucji Foto: East News/ Piotr Molecki Kwaśne znaczy popsute, czyli o globalizacji polskiego smaku Wydaje mi się, że mamy w Polsce dwa obszary, które kojarzą się z wypoczynkiem i niskiej jakości masowym jedzeniem - góry i morze. Restauracje chodzą na skróty, bo istnieje przekonanie, że polski klient wszystko kupi i za wszystko zapłaci. O czym mówisz? O Sopocie? W Sopocie jest akurat sporo dobrych lokali. Bardziej mam na myśli te wszystkie punkty gastronomiczne w małych ośrodkach nadmorskich i wysokogórskich. Polska jest zapatrzona w Amerykę. Junk food jest zaspokojeniem wszystkich nerwic, stresów itd. Dla wielu ludzi jedyną materialnie osiągalną przyjemnością jest kebab. Oni nie będą szukać kaszki manny z zielonym groszkiem, bo to jest zdrowe. A potem idą dumnie z tym metrowym kebabem albo metrową parówką w bułce. I nie szukają zamiennika, bo znają ten smak. Nie chcą szukać, sprawdzać, smakować. Zróżnicowanie smaków, diety jest szalenie ważne, dlatego polecam też czasem spróbować tej kaszki z groszkiem. W Zakopanem są jeszcze oscypki i kwaśnica. Niestety kwaśna kapusta kończy się w Polsce, bo kwaszenie kapusty zajmuje dużą przestrzeń, za którą się płaci. W związku z tym kisi się kapustę za krótko, więc praktycznie kiszonej kapusty już nie ma, a kiedy jest kwaśna, ludzie mówią, że za bardzo. Kiedy jest kwaśna śmietana naturalna, to mówią, że jest zepsuta, czyli zaczynamy jeść w stronę Ameryki. Kompletnie zapominamy, że kiszony ogórek ma być kwaśny i pachnący. Jeżeli w Polsce nam kwas przeszkadza, to znaczy, że my zaczynamy się amerykanizować i globalizować na maksa. Ta globalizacja jest potworna. Jednocześnie w wielu restauracjach bardzo dużo jest teraz innych kiszonek np. kiszonej rzepy. Śmieję się, bo mogliby podać dobre kiszone ogórki i byłabym bardziej zadowolona. Dlaczego, kiedy już idziemy do miejsca, w którym oczekujemy dobrych smaków - uczciwej kwaśnicy i ogórków - a dostajemy niekwaśną kwaśnicę i niekwaśne ogórki, to często nie zgłaszamy tego obsłudze. Mam wrażenie, że ludzie w Polsce nie zwracają potraw. Nawet jak są niedobre. Świadomość klientów bardzo przez ten czas ewaluowała na korzyść. Ludzie zwracają uwagę, zaczynają rozumieć swoje prawa konsumenckie. Jednak 10 lat “Kuchennych rewolucji”, 1500 dni zdjęciowych zmieniło Polaków i Polacy sobie życzą za konkretną cenę konkretnego jedzenia - trzeba bić wręcz brawo. Jednocześnie trzeba nauczyć się sposobu zwracania dań, bo jeżeli goście zjedzą 3/4 i zwracają, to raczej nic się im nie należy - zapłacili i nie dojedli dania. Sposób rozmowy również jest ważny. Można zwrócić jedzenie z kulturą. A można tak, że drugi raz nas do restauracji nie wpuszczą. Bardzo się cieszę, że pani mówi, że to się zmienia. Ja jestem przekleństwem restauratorów. Tych błędów jest sporo: ciepłe napoje musujące, które powinny być podane z lodem albo tatar na ciepłym talerzu. Są dania, które powinny być zimne i takie, które powinny być gorące. Można zrobić księgę zwrotów o tym, dlaczego zwracamy i dlaczego nie chcemy jeść na przykład makaronu, w którym jak bierzesz jeden widelec, to zabierasz ze sobą cały talerz do góry. Gastronomia i pandemia, czyli o łataniu dziur Patrząc z perspektywy „Kuchennych rewolucji” –jak branża gastronomiczna zareagowała na doświadczenie pandemii? Ja oczywiście pamiętam o wołaniu restauratorów o pomoc, o przestawianiu się na wynosy, dowozy. Jestem ciekawa jak to wygląda z bliska, z bezpośrednich kontaktów z bohaterami odcinków. Jak oni to przeżywają? To jest tzw. krach na giełdzie. Ciężko będzie wrócić do tego co było, natomiast widzę, że teraz jest nagły zwrot. Ludzie zaczęli wychodzić na zewnątrz, to taki popandemiczny zryw, który pozwala doświadczyć normalności. Restauratorzy muszą to wykorzystać. Po tak ciężkim roku, jakiego doświadczyliśmy, wierzę, że teraz będzie już tylko lepiej. Choć ciężko będzie załatać dziury, jakie branża restauracyjna nosi w sobie po tej niepewności, strachu o jutro, zwolnieniach, beznadziei. Jeśli kolejny lockdown miałby się odbyć w takiej samej skali, jak poprzedni, to będzie dla branży gastronomicznej wielki cios. Mam wrażenie, że gramy w chińczyka i właśnie nam zbili pionka, zaczynamy od początku. To wszystko, czego ja nauczyłam ludzi przez te 10 lat, te wszystkie restauracje, które się wybudowały i ludzie naprawdę zaczęli odczuwać dobrobyt – to wszystko raptem się kasuje poprzez brak wsparcia państwa oraz taką samą wysokość kary dla różnej wielkości restauracji. Duża restauracja może prawie codziennie sobie pozwolić na 30 tys. zł kary i dalej mieć wszystko otwarte. Dla wielkich lokali 30 tys. to jest jak splunąć, dla małych to śmierć. Dlaczego nie ma żadnej instytucji, stowarzyszenia, żadnej fundacji, jednostki w rządzie, która by chroniła małych przedsiębiorców? Najgorsze jest to, że zabijamy młodych ludzi z nadziejami na lepsze jutro. Akurat spełnia im się marzenie - stworzyli restaurację, potem ja im pomogłam i to się rozwija – i nagle przychodzi do nich kara, bo mieli odwagę otworzyć i ona wynosi tyle samo, co dla ogromnej restauracji, która ma 300 miejsc. Polskość, czyli o życiu w kraju kwitnącego wk*rwu Kiedy ostatnio czytałam pani niedawno wydaną autobiografię “Magda”, pomyślałam sobie, że pani jest kosmopolitką od najmłodszych lat. Ja nie jestem kosmopolitką - ja uważam, że wszyscy ludzie są bardzo ciekawi. Jestem ciekawa świata, ludzi. Nie uważam jednych za gorszych od drugich. Mogę lubić jedną historię narodu bardziej od drugiej, ale i tak jestem jej ciekawa. Ja kocham ludzi, a ten kosmopolityzm w Polsce brzmi podejrzanie. W sumie nie wiem, dlaczego, bo w tym nie ma nic złego. Żyjemy w kraju nacjonalistycznym, więc jak można mówić, że ktoś jest kosmopolitą? Niech pani mi tego nie robi, bo zaraz będę miała kłopoty. Pomimo wszystkich podróży i doświadczeń międzynarodowych pozostaje pani związana z Polską – chociażby poprzez program, rodzinę, restauracje. Nie tylko dlatego, ja kocham Polskę. Czym jest dla pani polskość w związku z tym? Prywatnie pani powiem, że to jest teraz przekleństwo. Z czegoś, co było bardzo piękne zrobiono coś, co wyłącza liberalizm, tolerancję dla innych nacji, orientacji, swobód. Przestaje mi się to po prostu podobać. Uważam, że patriotyzm jest dobry wtedy, kiedy buduje, a nie wszystko niszczy. Kiedy patrzy do przodu, a nie idzie ciągle za bólem do tyłu. Dla mnie patriotyzm to przede wszystkim miłość i szacunek do drugiego człowieka. To prawda. Trzeba wierzyć w ludzi, a oni pięknie odpowiedzą! Patriotyzm to solidarność i wsparcie, a nie hejt, pogarda, szukanie w sobie wad. Na moim Facebooku i Instagramie nie ma hejtu. Walczę z nim, a moi czytelnicy wiedzą, że to miejsce miłości i bezgranicznego zaufania! Bez wątpienia. Myślę, że pani dla wszystkich fanów, widzów i czytelników jest barwnym ptakiem, pozytywnym przełamywaniem tego, co negatywne, zamiast koncentrowania się na tym, co złe, na rozpamiętywaniu, na martyrologii. Myślę, że to jest silna przeciwwaga. Jedna rzecz mi sprawia ogromną radość i to jest chyba nagroda za wszystko – w momencie, kiedy jestem w Zakopanem albo idę Grodzką, gdy ludzie mnie widzą, to nie mogą wręcz uwierzyć, że to naprawdę ja. Pierwsza reakcja to zdziwienie, że to się dzieje na ich oczach, a potem jest ogromny uśmiech. U dzieci wręcz krzyk. Ta pozytywna reakcja na mnie i moją postawę jest największą nagrodą. Za to wszystkim fanom i ludziom, którzy kochają ten kolor i taką osobowość bardzo, bardzo dziękuję. To nagroda za te wszystkie lata, w których byłam bezkompromisowa, trudna do zrozumienia dla niektórych, a jednak to się przełamało, a jednak ludzie uwierzyli, a jednak „Kuchenne rewolucje” to jest najlepszy program, najbardziej oglądany. Ja tego nie robiłam z premedytacją, żeby być tą osobą. To się zdarzyło, bo robię to, co czuję, co myślę bardzo konsekwentnie i trochę upierdliwie. Magda Gessler na Krupówkach w otoczeniu fanów Foto: Piotr Korczak/REPORTER Magda Gessler na Krupówkach w otoczeniu fanów Foto: Piotr Korczak/REPORTER Czy ta autobiografia to jest prezent dla wszystkich, którzy panią kochają i są spragnieni większej liczby informacji o Magdzie, czy raczej próba uporządkowania różnych wspomnień? To jest jak zwykle anarchia, bunt, postawienie na swoim, czyli pokazanie kobietom, że mają takie same prawa jak mężczyźni. Pokazanie kobietom, że mają prawo wyborów. Pokazanie ludziom, że mają prawo do popełniania błędów. Mnie widzą poprzez tłuczenie talerzy, poprzez wk**w – jak to nazwał mój przyjaciel Szymon Szymankiewicz. Wiosenny wk**w chyba. W artykule w "Polityce" to było napisane. "Kraj kwitnącego wk**wu”. Tak, dokładnie. To jest po to, żeby chyba wk**wić tych, którzy są Dulskimi - żeby zaczęli myśleć ci, którzy żyją byle jak, bo życie jest jedno. Żeby walczyć o swoje priorytety, o to, co się kocha naprawdę. Żeby to życie nie minęło bez echa, bez radości. Życzę wszystkim przede wszystkim uśmiechów i jeszcze więcej uśmiechów. Jeżeli się pytają, na czym jadę, to przede wszystkim jadę na ogólnej radości i myśli o tym, że za 5 min. będę robiła coś, co mi sprawia ogromną przyjemność, chociaż przed chwilą właśnie to przeklinałam. Bardzo kocham "Masterchefa", ale jak mam tam wejść, to umieram. Ale jak już jestem, to się cieszę. Mimo wszystko, jak już decydujemy się coś robić, to trzeba się tym cieszyć. Życzę wszystkim, żeby przeczytali tę książkę. Myślę, że spojrzą wtedy na świat trochę innymi oczami. Takimi które nie pozwalają się bać, a porażkę zamieniają w sukces. Magda Gessler ze swoją najnowszą autobiografią na planie Masterchefa Foto: Damian KLAMKA/East News Autobiografia Magdy Gessler Foto: Materiały prasowe Autor: Wiedeńskie placki ziemniaczane podane z wędzonym łososiem i sosem jogurtowym Dieta bezglutenowa Dieta wegańska Dieta wegetariańska Ziemniaczane placki wiedeńskie przyrządza się z ziemniaków startych na grube wiórki. Chrupiące placki podaje się w Wiedniu ze solonym śledziem, wędzonym łososiem, ikrą lub po prostu ze śmietanowym sosem ziołowym lub guacamole z awokado. Polecam ten łatwy przepis! Jak podawać placki po wiedeńsku? Jeśli chcesz podać placki na obiad, to najlepszym wyborem będzie jajko sadzone. Placki wiedeńskie w kawiarniach stolicy Austrii podaje się z różnorodnymi dodatkami. Najczęściej ze śledziem solonym w oleju lub śledziem marynowanym w śmietanie. Również z łososiem lub ikrą łososiową. I koniecznie ze śmietaną lub jogurtem. Coraz modniejszym dodatkiem są pasty z warzyw strączkowych lub guacamole oraz grillowane warzywa. Wypróbuj który zestaw Ci pasuje i ciesz się smakiem wiedeńskich placków ziemniaczanych. SKŁADNIKI Na placki wiedeńskie z ziemniaków: 4 ziemniaki oliwa sól i pieprz 1 łyżka masła Dodatki do placków po wiedeńsku: 150 g łososia wędzonego na zimno 100 ml jogurtu 1 łyżka koperku posiekanego 1 łyżka szczypiorku posiekanego 1 łyżka natki pietruszki posiekanej cukier, sól i pieprz do smaku PRZYGOTOWANIE KROK PO KROKU Ziemniaki obierz i zetrzyj na tarce. Następnie opłucz starte ziemniaki pod bieżącą zimną wodą i osusz. Ma to na celu usunięcie skrobi z ziemniaków. Dobrze odciśnij ziemniaki w dłoniach. Wiórki osusz na papierowym ręczniku Starte wiórki przypraw solą i pieprzem. Nabiera po 2 czubate łyżki ziemniaczanych wiórków i formuj w dłoni placek o grubości około 1 cm. Na patelni rozgrzej 2 łyżki oliwy. Za pomocą szpatułki ułóż placek na gorącej patelni. Placki smaż na średnim ogniu przez około 5 minut z każdej strony, aż ładnie się zrumienią. Po odwróceniu na drugą stronę. Na każdy placuszek połóż kawałeczek masła. Placki zdejmij z patelni na papierowy ręcznik. Jogurt wymieszaj z ziołami przyprawowymi. Dopraw odrobiną cukru, solą i pieprzem. Placki podaj z plasterkami wędzonego łososia i sosem jogurtowym. Ziemniaki! Dlaczego warto je jeść? Co można zrobić z ziemniaków? Adrianna Ewa Stawska-Ostaszewska Redaktorka serwisu kulinarnego Dziennikarka, tłumaczka, pisarka. Szefowa kuchni i koneserka smaku. Niestrudzona popularyzatorka historii kultur kulinarnych, kuchni regionalnych i narodowych. Autorka książek: „Dzieje łakomstwa i obżarstwa” (wyd. Harde, 2019), „Polska Księga … więcej Składniki: Sałatka śledziowa według Magdy Gessler 4 filety ze śledzia najlepiej w oleju, choć ja dałam matiasy 4-5 ziemniaków 5 jajek 2-3 ogórki konserwowe majonez 1/2 pęczka natki pietruszki sól, pieprz Sposób przygotowania: Sałatka śledziowa według Magdy Gessler Ziemniaki gotujemy w mundurkach, studzimy i obieramy. Jaja gotujemy na twardo. Ogórki, ziemniaki i jaja kroimy w drobną kostkę. Natkę pietruszki dokładnie siekamy, dodajemy do warzyw. Dodajemy majonez. Wszystkie składniki sałatki mieszamy, doprawiamy solą i pieprzem. Sałatkę schładzamy w lodówce około pół do sałatki dałam matiasy zamiast śledzi w oleju. W takim przypadku filety należy dokładnie wymoczyć, najlepiej w mleku, żeby sałatka nie była za słona. Zobacz film: Oznaczenia na jajkach Ziemniaki, jajka i wymoczone śledzie kroimy w kostkę. Ogórki konserwowe również kroimy bez obierania ich ze skórki. Dodajemy drobno posiekaną natkę pietruszki. Podobne przepisy Kotleciki z cukinii z sosem pomidorowym 30 lip 2022 22:22 Dodaj do ulubionych Wybierz listę: Placuszki z młodych ziemniaków 26 lip 2022 12:14 Dodaj do ulubionych Wybierz listę: Migdałowe muffinki z malinami, borówkami i dżemem 26 lip 2022 12:09 Dodaj do ulubionych Wybierz listę: Makaron ze śmietaną, pietruszką i boczkiem 24 lip 2022 15:07 1 Dodaj do ulubionych Wybierz listę: Sałatka pieczarkowa 20 lip 2022 18:40 2 Dodaj do ulubionych Wybierz listę: PRZEPISY Warstwowa sałatka z tuńczykiem i ananasem Sałatka z pora i jajka Przelicznik kuchenny Szybko i wygodnie przeliczysz gramy na łyżki, łyżeczki, szklanki, sztuki! PRZEPISY Sałatka obiadowa Sałatka ziemniaczana PRZEPISY Kotlety z karczku Sałatka z porem, fasolką czerwoną i żółtym serem Tagi: jajko jajka śledzie sałatka śledziowa

placki ziemniaczane ze śledziem gessler